poniedziałek, 8 sierpnia 2016
Ulice Krakowa cz.1
Zapraszam na pierwszą część limerykowej podróży po ulicach mojego miasta. Kraków ma wiele ciekawych ulic, można też zaobserwować wiele ciekawych zachowań i sytuacji.
Czy udało mi się je dokładnie odwzorować?
Może i nie dokładnie ale za to... dosadnie (czasami)
Raz mały Grzesio z ulicy Brackiej
Siusiał przez oko machając „wackiem”
Stąd też ballada
Że „na Brackiej pada...”
A że deszcz żółty? To bardziej – chwackie!
Raz panna Jadzia przy Placu Wolnica
Musnęła tramwaj samym czubkiem cyca.
Z tej oto przyczyny
Wygięły się szyny
Ją zaś przezwano „Żelazna Dziewica”
Jedna paniusia z ulicy Kupa
Wdepnęła w „paćkę” jak... gęsta zupa
Nową szpileczką!
Za Burkiem z teczką
Ruszyła w pogoń sapiąc... bo upał.
W piątek wieczorem na Kładce Bernatce
Jacuś zapinał kłódeczkę Agatce.
Na pasie cnoty
(bo ma ciągoty),
Idą się bawić gdyż, na sex-prywatce.
A jedna Bernatka z ulicy Mokradła
co na widok chłopca zaraz by się kładła,
w policyjnych aktach
ma już ksywę „kładka”.
Za leżącą „pracę” nieraz tu „usiadła”.
Staruszkowi w parku, opodal Potiebni
Zabrali precelki piraci podniebni.
Zjedli do okruszka,
Zasrali staruszka...
Ludzie do niczego nie są im potrzebni...
Makabreskę taką mamy dziś Przy Moście:
Biegacz się poślizgnął na serowym toście
I do Wisły prosto – chlup...
A gdy wyłowiono – trup.
Gdyż trwa dochodzenie, o więcej nie proście.
Jedna panienka (róg Krzyża – Sienna)
Ledwo na nogach stoi - gdyż senna.
Czeka noc całą,
Dochodu mało.
Chęci ogromne... Z urody? Denna.
Julka wspomina: „ulica Pawia,
On ładnie pachnie, składnie rozmawia,
Wino, ostrygi,
(jazda do Rygi)...
Udana randka... On, wstyd, paw i ja...”
Pewien elegant gdzieś na Podwalu
głosił peany o swym „drągalu”
poły uchylając płaszcza.
Panny zaś się śmiały zwłaszcza,
że „elegancki” był w jednym calu.
Na Aleji Słowackiego
Okładał duży małego:
Razów aż trzysta
Gdyż onanista
Zapragnął dojść na całego.
Zimą panienka, gdzie Plac Biskupi
Wpadła na pomysł całkiem niegłupi:
Gdyż zdjęła gacie
Przy konsulacie.
W cieple ma schadzki - na Montelupich.
Żul na Pułkownika Dąbka
Wchłaniał bełty jak ta gąbka.
W sztok naprany
Kruszył ściany
Niczym „jerychońska trąbka”
Gdy pewna baba obok Szpitalnej
arkana swojej sztuki wokalnej
snuć jęłła nić,
Pękła jej rzyć -
W ario-kantacie anal-tubalnej
Poszedł raz dziadek ulicą Długą
Na spacer z babką. Wtem ujrzał drugą.
Tak przecudnej urody,
Że klękajcie narody...
Uniósł kapelusz... lecz wraz z peruką.
Raz geodeta obok Basztowej
Poddał czynności się ciut - niezdrowej
Robiąc pomiary
W chodniku szpary
Użył „frontowej” miary krokowej.
Wiotka modelka, Wiolka z Miodowej
Wybiegła z furią z sesji modowej,
Prosto na bruk,
Gdzie padła z nóg.
Pewnie z powodu pensji głodowej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz