Tym razem na tapecie bohaterowie Krzyżaków w limerykowej odsłonie:
WSTĘP
Sienkiewicz powieści pisał „ku serc pokrzepieniu”
Z przekory, ku klasykom wielkiemu utrapieniu
Ja prześmiewczo zmienię
Bawiąc się znaczeniem,
Ku innego organu wielkiemu „ucieszeniu”
Żył w Spychowie Jurand, rycerz bardzo srogi,
W lędźwiach krzepki, że drżały niebogi z trwogi.
Nie gardził i wrogiem,
Więc jednał się z Bogiem
Krzyżak, gdy przekroczył domu jego progi.
Śliczna, zwiewna, figlarna była Danuśka
Smukła kibić, jasne włosy, cudna buźka.
W oczętach sprośne figle,
Wciąż myszkowała śmigle
Chciwie wypatrując gdzie Zbyszkowa kuśka.
Zbyszko całkiem ogłupiał goniąc „pawie czuby”.
Od zmysłów pomieszania plótł „smalone duby”.
Od Danusi stronił
Maćko za nim gonił:
„Ty ród nasz doprowadzisz do niechybnej zguby!”
W Bogdańcu panoszył się Imć Maćko rubaszny
Wcale nie skrywając, że organ ma wielgaśny.
Jak rycerz spod ciemnej gwiazdy
Cyklicznie czynił najazdy
Na sąsiadów, wśród kobiet popłoch siejąc straszny
Jagienka, siermiężne lubiła uciechy
Zadkiem zgniatała parobkom ich „orzechy”
Jeździła na nich okrutnie:
Od stodoły po drewutnię.
Nieszczęśnikom aż wywracało bebechy
Hlawa był na zakusy Jagienki odporny.
Wyglądał na fajtłapę, cichy, ciut niezborny...
Niby nie rzucał się w oczy,
Lecz każdą mógł zauroczyć.
Zamęt w panien alkowach czynił wprost potworny
Cztan z Wilkiem przemyśliwali o Jagny po-o-o-rwaniu
A Zbyszka w bój, na udeptaną ziemię po-o-o-zwaniu
Obaj o słomianym zapale
Trunki smakujący wytrwale,
Zlegli w karczmie pod ławą, pogrążeni w zie-e-e-waniu
Dziwną fantazję miał, z Lotaryngii Fulko
Sprawdzał co każda panna ma pod koszulką.
Staruszki zwykł był okadzać
Damy na kolanach sadzać,
A dziewicom krocza nacierać cebulką.
Zygfryd De Lowe w Szczytnie – komtur zgrzybiały
Po zamku obnosił się... zarozumiały
Robiąc zawsze dobrą minę.
„Sprzęcik” miał niesprawny krzynę....
Od wielu lat w łożu nie „wypuścił strzały”
Odkrył Ulrich, po kokocie, że go w kroku piecze.
Jajka spuchły, kuśka swędzi, wydzieliną ciecze.
A do tego smrodem wali,
Wszyscy w mig pouciekali.
Został sam. Pooglądać może nagie dwa miecze
Jagiełło na pole walki spojrzał z polotem
Widząc skłębione ciała leżące pokotem.
Lecz były to „pola” alkowy
A ciała – same białogłowy.
I on. Wódz. Wraz z swej „lufy” sterczącej wylotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz