Cykl Tato Jasia powstał jako pewna forma kontynuacji serii o "sadystycznym Jasiu".
Tato Jasia - duży Jan idąc w ślady synka chce po swojemu "eksplorować" przyrodę.
Z tym, że zabrał się za duże okazy fauny.
A że troszkę mu nie wychodzi? No trudno!
Limeryki w układzie sylabowym 12/12/6/6/9 (nadają się do śpiewania na melodię np. "Limeryków o Narodach" Jacka Kaczmarskiego).
Uwaga.
Żadne zwierzątko nie ucierpiało podczas tworzenia limeryków :-)
Nie ucierpiał też żaden Jan ;-)
Wszystkie perypetie bohatera wynikają jedynie z specyficznej wyobraźni autora :-) który prywatnie jest "do rany przyłóż" ;-)
WSTĘP
Raz Jan – tato Jasia – chciał też popróbować
Synalka zwyczajów krwawych naśladować,
Ale nie podołał,
Bowiem był „pierdoła”.
Co nic nie potrafi planować.
Słoń
Słoniowi chciał kosą ukroić więc trąbę
Zwierz spostrzegł i trąbą w nos „wypłacił plombę”
Jan lecąc wysoko,
Zraszając posoką
Do stawu wpadł stylem „na bombę”.
Hipopotam
Na lasso chciał złapać raz hipopotama
Ów szarpnął, po linie została mu szrama
Trzy palce przyszyte,
Dwa zęby wybite,
Na spodniach zaś brązowa plama
Żyrafa
Chciał w biegu żyrafie poplątać Jan nogi
Lecz w mig się przekonał, do czego ma rogi
I znów lot gołębia
Jęk bólu, bo zgłębia
W kaktusach Jan tajniki yogi.
Nosorożec
Raz dźgnął nosorożca pod ogon ożogiem
W podzięce zwierz ubódł go w tyłek swym rogiem
Przez kości pacierza
Złamanie Jan leżał
Przez miesiąc w szpitalu odłogiem
Krokodyl
Krokodyl okazał się nad wyraz wrogi
Kiedy Jan popróbował z bejzbolem być srogi
Po kłapnięciu szczęki
Jan chodził bez ręki
I skrzypiąc protezą swej nogi
Bizon
Wymyślił Jan zrobić korridę z bizonem
Skrzyżował więc pikę z bizonim ogonem...
Przez rok lizał rany
Do cna stratowany
Gdyż bizon był żywym demonem
Żubr
Jan western obejrzawszy był sobie ubrdał
Że w puszczy dopadnie i ujeździ żubra
Ten jeździe się oparł
O dąb Jana otarł
Pozbierał i wrzucił do kubła
Niedźwiedź
Gdy zmierzył się kiedyś z niedźwiedziem w uścisku
Kręgosłup Janowi trzeszczał dysk po dysku
Wraz z oczu wytrzeszczem
Aż sił nie miał wrzeszczeć
I wyszły mu plamy na pysku.
Lew
W Zoo chęć go dopadła, by przystrzyc lwu grzywę
Lew inną na tę sprawę miał perspektywę
Wystawił pazury
Zdarł pasy ze skóry,
Na ciele ma Jan szramy krzywe
Wielbłąd
Chciał Jan po pijaku upiększyć dwa garby
Wielbłąda, więc wylał nań dwie puszki farby.
Lecz zmylił... cholera
Z Kammelem „camela”
Tom skopał mu „rodowe” skarby.
Tygrys
Kierując się nadzwyczaj kiepskim kaprysem
Zmierzyć się wybrał z bengalskim tygrysem
Zwierz dopadł go z góry
W kark wczepił pazury
Stres Jan długo „leczył” kumysem.
Goryl
Gdy wszyscy radzili by „strzegł się goryli”
Jan cichcem skradając po kamień się schylił
Małpiszon niemiły
Dał upust swej siły
Jan długo jak kucał to kwilił.
Krowa
Na łące chciał urwać raz wymiona krowie
Przez placek na trawie wylądował w rowie
Krasuli kopytem
Ma znamię wyryte
W samym środku czółka na głowie.
Zebra
Raz cichcem zeskrobać chciał paski na zebrze
Z emocji trząsł cały się jak w jakiejś febrze
Lecz napotkał opór,
Kopyta jak topór...
Masuje się znowu po żebrze.
Koń
Znienacka raz batem Jan chciał walnąć konia
Jął gonić zwierzaka po łąkach, po błoniach...
Wtem koń stanął dęba
I zmacał, gdzie gęba
Kopytem. Poprawił „z ogona”
Łoś
Stanowczo chciał w końcu rozprawić się z łosiem
W tym celu rozpędu Jan wziął kroków osiem
Łoś rogi nastawił
Jan tylko się nabił
I usta miał zapchane włosiem
Mors
Chciał Jan boks poćwiczyć raz na morsa mordzie
Więc dopadł gdzieś ssaka na norweskim fiordzie
Na cios odpowiedział
Mors pawiem – ze śledzia
Jan zwiał aż zatrzymał się w porcie
Kangur
Raz w furii ataku chciał kopnąć kangura
Lecz zwierz do ataku sam ruszył - dał nura
Podbrzusze kopnięte.
Co Jan miał spuchnięte
Zabrania tu wspomnieć cenzura.
Dzik
Wymyślił pojedynek na szable z dzikiem
Gdy oręż skrzyżował - błysnęło ognikiem.
Od iskry kurteczka
Spłonęła jak świeczka
Dzik zagasił ją prostym sikiem.
Rekin
Nad morzem rekinowi chciał złamać szczęki
Ten kłapnął, że o mało co nie zgryzł ręki
Jan do brzegu pognał
O mało nie skonał
Szalone wydając w krąg dźwięki.
Pyton
Zapragnął pytona zawiązać w supełek
Lecz wąż Jana w zamian przekształcił w węzełek
Morderczo zacisnął
Więc Jan ani pisnął
Ze wzrokiem skutym ferią mgiełek
Struś
Zapragnął na koniec ujeździć więc strusia
Z rozpędu naskoczył, już - już prawie usiadł
Lecz struś głowę schował
Jan się poturbował.
I w kącie znów siedzi jak trusia.
KONIEC
Pomyślał więc w końcu o jakimś sposobie
By wskutek wyczynów nie zakończyć w grobie
Dokonać żywota
Jak jakiś idiota?
Nie! W końcu Jan spokój dał sobie.
1 komentarz:
Prześlij komentarz