sobota, 28 lutego 2015

Tato Jasia

Cykl Tato Jasia powstał jako pewna forma kontynuacji serii o "sadystycznym Jasiu".

Tato Jasia - duży Jan idąc w ślady synka chce po swojemu "eksplorować" przyrodę.
Z tym, że zabrał się za duże okazy fauny.

A że troszkę mu nie wychodzi? No trudno!

Limeryki w układzie sylabowym 12/12/6/6/9 (nadają się do śpiewania na melodię np. "Limeryków o Narodach" Jacka Kaczmarskiego).

Uwaga.
Żadne zwierzątko nie ucierpiało podczas tworzenia limeryków :-)
Nie ucierpiał też żaden Jan ;-)
Wszystkie perypetie bohatera wynikają jedynie z specyficznej wyobraźni autora :-) który prywatnie jest "do rany przyłóż" ;-)

WSTĘP
Raz Jan – tato Jasia – chciał też popróbować
Synalka zwyczajów krwawych naśladować,
Ale nie podołał,
Bowiem był „pierdoła”.
Co nic nie potrafi planować. 

Słoń
Słoniowi chciał kosą ukroić więc trąbę 
Zwierz spostrzegł i trąbą w nos „wypłacił plombę”
Jan lecąc wysoko,
Zraszając posoką
Do stawu wpadł stylem „na bombę”. 

Hipopotam
Na lasso chciał złapać raz hipopotama
Ów szarpnął, po linie została mu szrama
Trzy palce przyszyte,
Dwa zęby wybite,
Na spodniach zaś brązowa plama 

Żyrafa
Chciał w biegu żyrafie poplątać Jan nogi
Lecz w mig się przekonał, do czego ma rogi
I znów lot gołębia
Jęk bólu, bo zgłębia
W kaktusach Jan tajniki yogi. 

Nosorożec
Raz dźgnął nosorożca pod ogon ożogiem
W podzięce zwierz ubódł go w tyłek swym rogiem
Przez kości pacierza
Złamanie Jan leżał
Przez miesiąc w szpitalu odłogiem  

Krokodyl
Krokodyl okazał się nad wyraz wrogi
Kiedy Jan popróbował  z bejzbolem być srogi
Po kłapnięciu szczęki
Jan chodził bez ręki
I skrzypiąc protezą swej nogi  

Bizon
Wymyślił Jan zrobić korridę z bizonem
Skrzyżował więc pikę z bizonim ogonem...
Przez rok lizał rany
Do cna stratowany
Gdyż bizon był żywym demonem

Żubr
Jan western obejrzawszy był sobie ubrdał
Że w puszczy dopadnie i ujeździ żubra
Ten jeździe się oparł
O dąb Jana otarł
Pozbierał i wrzucił do kubła

Niedźwiedź
Gdy zmierzył się kiedyś z niedźwiedziem w uścisku
Kręgosłup Janowi trzeszczał dysk po dysku
Wraz z oczu wytrzeszczem
Aż sił nie miał wrzeszczeć
I wyszły mu plamy na pysku. 

Lew
W Zoo chęć go dopadła, by przystrzyc lwu grzywę
Lew inną na tę sprawę miał perspektywę
Wystawił pazury
Zdarł pasy ze skóry,
Na ciele ma Jan szramy krzywe  

Wielbłąd
Chciał Jan po pijaku upiększyć dwa garby
Wielbłąda, więc wylał nań dwie puszki farby.
Lecz zmylił... cholera
Z Kammelem „camela”
Tom skopał mu „rodowe” skarby.

Tygrys
Kierując się nadzwyczaj kiepskim kaprysem
Zmierzyć się wybrał z bengalskim tygrysem
Zwierz dopadł go z góry
W kark wczepił pazury
Stres Jan długo „leczył” kumysem.

Goryl
Gdy wszyscy radzili by „strzegł się goryli”
Jan cichcem skradając po kamień się schylił
Małpiszon niemiły 
Dał upust swej siły
Jan długo jak kucał to kwilił.

Krowa
Na łące chciał urwać raz wymiona krowie 
Przez placek na trawie wylądował w rowie 
Krasuli kopytem 
Ma znamię wyryte
W samym środku czółka na głowie.

Zebra
Raz cichcem zeskrobać chciał paski na zebrze
Z emocji trząsł cały się jak w jakiejś febrze
Lecz napotkał opór,
Kopyta jak topór...
Masuje się znowu po żebrze. 

Koń
Znienacka raz batem Jan chciał walnąć konia
Jął gonić zwierzaka po łąkach, po błoniach...
Wtem koń stanął dęba
I zmacał, gdzie gęba
Kopytem. Poprawił  „z ogona”

Łoś
Stanowczo chciał w końcu rozprawić się z łosiem
W tym celu rozpędu Jan wziął kroków osiem
Łoś rogi nastawił
Jan tylko się nabił
I usta miał zapchane włosiem 

Mors
Chciał Jan boks poćwiczyć raz na morsa mordzie
Więc dopadł gdzieś ssaka na norweskim fiordzie
Na cios odpowiedział
Mors pawiem – ze śledzia 
Jan zwiał aż zatrzymał się w porcie

Kangur
Raz w furii ataku chciał kopnąć kangura
Lecz zwierz do ataku sam ruszył - dał nura
Podbrzusze kopnięte.
Co Jan miał spuchnięte
Zabrania tu wspomnieć cenzura.

Dzik
Wymyślił pojedynek na szable z dzikiem
Gdy oręż skrzyżował - błysnęło ognikiem.
Od iskry kurteczka
Spłonęła jak świeczka
Dzik zagasił ją prostym sikiem.

Rekin
Nad morzem rekinowi chciał złamać szczęki
Ten kłapnął, że o mało co nie zgryzł ręki
Jan do brzegu pognał
O mało nie skonał
Szalone wydając w krąg dźwięki.

Pyton
Zapragnął pytona zawiązać w supełek
Lecz wąż Jana w zamian przekształcił w węzełek
Morderczo zacisnął
Więc Jan ani pisnął
Ze wzrokiem skutym ferią mgiełek

Struś
Zapragnął na koniec ujeździć więc strusia
Z rozpędu naskoczył, już - już prawie usiadł
Lecz struś głowę schował
Jan się poturbował.
I w kącie znów siedzi jak trusia.

KONIEC
Pomyślał więc w końcu o jakimś sposobie
By wskutek wyczynów nie zakończyć w grobie
Dokonać żywota
Jak jakiś idiota?
Nie! W końcu Jan spokój dał sobie. 

czwartek, 19 lutego 2015

Sposób na nadwagę w sanatorium


Zwiódł,
uwiódł
u wód.

Wzwód
w przód
wwiódł

ubódł,
i bódł,
i bódł...

...


aż schudł.

:-)


Metoda w sumie "stara" jak świat.
Do tego może być i przyjemna :-)

środa, 18 lutego 2015

Alkoholowe majaki...

Osnową cyklu "Alkoholowe majaki zięcia zabijaki" jest historia "biednego" zięcia, który nie pała sympatią do swojej teściowej.

Temat stary jak świat i wiele historii ukazało się w różnych dowcipach o teściowych :-)

Ale nie wszystkie :-)

Założeniem w koncepcji limeryków był pierwszy wers o ustalonej konstrukcji i pewnego rodzaju "eskalacja" okropieństw wymyślanych przez zawianego zięcia pod adresem teściowej.

UWAGA:
  1. Wszystkie postacie i sytuacje w poniższej historii są zmyślone.
  2. Przy tworzeniu cyklu nie ucierpiała żadna teściowa jak również zięć :-)
  3. Niekoniecznie wszystkie rodzaje alkoholi były testowane :-)
  4. Nie należy szukać w cyklu żadnych inspiracji :-)

Życzę miłej zabawy :-)



Siedzi zięć przy barze, spija resztki wódki
Rozmyśla czy teściowej żywot jest krótki?
By ją pchnąć go kusi...
Lub troszkę - przydusić?
Zamknąć ją w piwnicy a drzwi na cztery kłódki?

Siedzi zięć przy barze, popija tokaju
Myśli: „czy nie lepiej zwiać przed babą z kraju?
Nęka mnie starucha...
Żona jej się słucha...”
Prysnę do Bombaju - będę żył „na haju”.

Siedzi zięć przy barze, popija tequili
Nie zniesie teściowej dłużej ani chwili
Na mecz dam kobiecie
Bilet na „żylecie”?
By ją tam kibole nieco przydusili?

Siedzi zięć przy barze, pije resztki rumu
Knuje jak przemówić babsku do rozumu.
Niech raz zamknie japę:
"Mam zięcia – fajtłapę!”
Palnę, zapakuję, wyślę do... Chartumu

Siedzi zięć przy barze, spija resztki wina
Wspomina jak nagle jej pociekła ślina
Przez włoski na brodzie
Jak wampir  na głodzie.
Może czas już wbić jej w pierś z osiny klina?

Siedzi zięć przy barze, spija resztki ginu
Jak teściową zniszczyć? Użyć by sarinu?
Marzył o wygodzie
Hamaczek w ogrodzie...
A ona głęboko... pod krzakiem jaśminu.

Siedzi zięć przy barze, popija koniaku
Może by powiesić babsko na wieszaku?
Schować wpierw do szafy
Później, dla zabawy
Zapakować i wysłać... do kopalni w Baku?

Siedzi zięć przy barze, spija resztki brandy
Psikus dla teściowej obmyśla, dla „grandy”
Eter na chusteczkę,
Uśpić ją troszeczkę,
Wpakować do worka, sturlać z Kopca Wandy?

Siedzi zięć przy barze, popija likieru
Może by sprowadzić jędzę do parteru?
Gdyby chciała uciec -
Ugryźć babę w udziec
I zmacać po żebrach pompką od roweru?

Siedzi zięć przy barze, spija resztki whisky
Knuje – czy teściową nakarmić tygryski?
A resztki z „panienki”
Schować do trumienki
Odwiedzać, nieczęsto, tak przy Świętych Wszystkich 

Siedzi zięć przy barze, sączy spirytusu
"Zatkać by tej babie pysk kneblem z obrusu?
Związana, na słońcu,
Będzie milczeć. W końcu!
Jeszcze jej korale dorobię z kaktusów!”

Siedzi zięć przy barze, spija resztki miodu
Gdyby mamusię czule pchnąć ze schodów?
I zamknąć w lodówce
Lód złożyć na główce...
Może cichcem zejdzie za przyczyną chłodu?

Siedzi zięć przy barze, spija resztki sake
Nową dla teściowej obmyśla znów drakę.
Zatruć jej jedzenie
Dać na przeczyszczenie
Niech się w mig jej zmieni mieszkanie w kloakę

Siedzi zięć przy barze, sączy anyżówki
Czy by teściowej raz nie palnąć „z główki”?
A jak już padnie
Skopać dokładnie
Żebra, plecy, zadek... aż spadną zelówki!

Siedzi zięć przy barze, spija resztki piwa
Na słowa z teściową wie, że nie wygrywa,
Że po kłótni siny.
„Więc na przeprosiny
Podaruję granat, niech się porozrywa”.

Siedzi zięć przy barze, spija resztki drinka
Na to co planuje, już mu cieknie ślinka.
Długo nie pożyje...
Spotka tasak szyję...
Pozna wnet, co czuje w rzeźni biedna świnka...

Siedzi zięć przy barze, popija Malibu
"Może na teściowej wypróbować  grzybów?
Młode muchomorki..
Niech ją złożą kolki
To ją potem zepchnę wprost do windy szybu.

Siedzi zięć przy barze, pije denaturat.
Inwencja okropieństw kończy się akurat...
Zamienię groźby w czyny.
Litości? Ani krzyny!
Z twarzy bije gniewna soczysta purpura.

Zięć pomieszał wszystkie w barze alkohole
Wypił, wstał z okrzykiem „Ja babę - chromolę!”
Wyszedł, włócząc nogą
Mrucząc coś złowrogo
O losie teściowej: „ łeb jej upie..dolę”

Siedzi zięć w więzieniu, popija herbaty
Pozbył się teściowej i trafił za kraty
Pijąc dzienną rację
Pieści satysfakcję.
Co miesiąc od teścia otrzymuje kwiaty.

Teść, siedząc w fotelu, sączy z kubka kawy.
„Luba ma w zaświatach – no i nie ma sprawy”.
Knuł, więc zatriumfował:
Zięcia wmanewrował,
Gdyż to był pijaczek, do tego głupawy...

czwartek, 12 lutego 2015

W Pustynii i w Puszczy

Kolejna i ostatnia część zabawy w ramach serii "Sienkiewiczem pojechane..."

Bohaterowie powieści "W Pustyni i w Puszczy", też wiedzieli na czym świat stoi ;-)



WSTĘP
Sienkiewicz powieści pisał „ku serc pokrzepieniu”
Z przekory, ku klasykom wielkiemu utrapieniu
Ja prześmiewczo zmienię
Bawiąc się znaczeniem,
Ku innego organu wielkiemu „ucieszeniu”
Nell
Nell, marząc w słońcu o lodowych ambrozjach
Śniła o przyszłych seksualnych eksplozjach.
Choć dziecko, od dawna wiedziała
Zwłaszcza, dlaczego lico pała,
Na myśl o erotycznych jaźni implozjach.
Staś
Nękała nocami Stasia wielka chcica
Lecz wokoło dziecię oraz... wielbłądzica.
Za zakusy na cnotę zwierzaka
Kara spotkała go oto taka:
Odciśnięta mocno na czole racica 
Chamis 
Chamis z żądzy biegając po ciepłym piachu
Rozmyślał „kogo by tu tak – rachu-ciachu”.
Pomyślał raz skrycie  o wielbłądzie
Lecz pamiętał o Stasia przygodzie...
No i w końcu sobie odpuścił... ze strachu.
Kali
Łaził Kali za Meą wszędzie, krok w krok bez strudzenia
„Kali chcieć, Mea dać, Kali mieć” - ględził do znudzenia
Wciąż modły wznosił: „ak-ka Mzimu ak-ka,
Niech Mea nie będzie nieczuła tak-ka.
Już mam dość znoszenia stanu ciągłego pobudzenia!”
Mea
Mea na męskiej płci zakusy będąc obojętną
Chodząc, wypinała swą zadnią część ciała ponętną
Lecz widząc Kalego „nabrzmiałą” chuć
Krzyknęła raz – „Kali brać! Kali kłuć!”
Jak zaczął to skończył gdy zaliczył miłostkę setną.
Saba
Saba dość mając piesków za nią uganiania
Testowała „amantów” drogą „zabiegania”
Wolniej - szybciej, zmiennym tempem
Mamiła psów łebki tępe.
Zwykle nim dognali - padali z wyczerpania
King
King, pozbywszy się opiekuna - araba
(przez na proch starcie go o pień baobaba)
Tęsknił z niespełnionej miłości
Myślał trąc wciąż o pień swe kości
„Kiedy znajdzie się dla mnie „słoniowa baba”?

wtorek, 10 lutego 2015

Jaś sadysta

Cykl o Sadystycznym Jasiu powstał jako inspiracja i kontynuacja piosenki jaką lata temu zasłyszałem na obozie. Piosenka oryginalna liczyła kilka zwrotek i opowiadała o kilku zwierzątkach które sadystyczny Jaś "preparował" po swojemu.

Historyjka zabawna, dlatego dopisałem więcej zwrotek do piosenki, jednocześnie tworząc jej wersję stylizowaną na limeryki.

Uwaga.
Żadne zwierzątko nie ucierpiało podczas tworzenia zarówno piosenki jak i limeryków :-)
Nie ucierpiał też żaden Jaś ;-)
Wszystkie perypetie zwierzątek wynikają jedynie z specyficznej wyobraźni autora :-) który prywatnie jest "do rany przyłóż" ;-)

O Sadystycznym Jasiu słów kilka
Jaś specyficznie poznaje okazy przyrody.
- Małe zwierzątka? Wkurzają! Przez nie są kłopoty!
Nie rozumie miłości.
Zabija bez litości.
A że przy tym okrutnie... no TAKIE ma metody....
 
Ptaszek
Jaś sadysta z Modliszek ujrzał ptaszka jak skacze
- Męczy się, bo tylko ma jedną nóżkę... biedaczek
Dobył więc scyzoryka
Ciach! Już bez drugiej „skika”.
- O! I nawet zgrabny za sobą maluje szlaczek

Wiewióreczka
W parku Jasio rudą wiewióreczkę „z fleka” dupnął
Z takim impetem, że prawie minęła się z dziuplą.
- Jak kiedyś trafi do nieba,
Dostanie dziuplę jak trzeba!
... a za TAKIEGO fleka należy mi się dyplom!
 
Glista
Zobaczył Jaś glistę, jak pod butem się wije 
- Nie ma rąk? Ani ramion? Tylko długą szyję...
Przydepnął, pociągnął troszeczkę.
Urwał kawałek. – Dłuższa jeszcze!
A splamione ręce... to się jakoś domyje.

Piesek
Zajął się kiedyś Jasio „złym” pieskiem sąsiada
Bo mu Burek z kanapek kiełbasę podjadał.
Psa w piwnicy powiesił,
Pięć tygodni się cieszył.
- Bo to się nie godzi, podjadać - nie wypada!

Krecik
Kiedyś Jaś krecikowi wydłubał oba oczka.
- I tak biedaczek nie widzi, czy to dzień, czy nocka!
Myślał, gdy zdejmował futro:
„Oj tam! Pewnie zdechnie jutro”
I skórkę aksamitną doczepił do breloczka.
 
Kotek
Jaś zabrał ojcu brzytwę aby ją naostrzyć.
Bo kotek w piwnicy już drugi tydzień pości.
Wziął ostry z kuchni toporek
- Poszerzę kotu otworek!
I w sadzie pod gruszą, bieleją kocie kości...
 
Kogucik
Rankiem Jaś na kacu widzi: kogut stoi.
O czwartej nad ranem! I piać się nie boi!?
Złapał rozwiertaka
- Utnę ja mu ptaka!
Niech ma nauczkę, piać rano nie przystoi.

Chomiczek 
Jaś u kumpla podpatrzył „chytruska” chomiczka
Który co złapał, pakował w mig do policzka.
- Zaraz się zatka!,
Przez otwór zadka
„Odetkał” chomiczka za pomocą patyczka.

Kameleon,
Kameleon Leon nie wykazał się refleksem.
Chcąc się zamaskować, gdy zakłócił Jasia przestrzeń.
- Jak to się maskuje!
Zaraz pożałuje....
Kolory Leonowi zdarł ze skórą – pumeksem.

Żabka
Kiedyś Jasio skakał beztrosko po ławce,
Wyrżnął... bo poślizgnął się na małej żabce
Za pomocą słomki
Do rozmiaru bombki
Nadmuchał płaza. – Żartów jej się odechce.

Myszka
Długo, z namysłem Jaś przyglądał się myszce
Jak chciała równowagę złapać na szyszce.
Za drzewem się schował
Z procy wycelował...
Przerobił szyszkę na jojo na myszki kiszce
 
Papużka
Jaś spostrzegł raz cudny blask małej obrączki
W sklepie, na łapce papużki nierozłączki
- Jak to się durna puszy!
Ukarać ptaszka muszę.
Złapał sekator i łepek jej... odłączył.

Ślimaczek
Ulżyć zechciał Jaś ślimaczkowi w niedoli
- Z domem na plecach pełzniesz trochę powoli.
A jaka przyczyna?
Tarcia jest to wina!
By je pomniejszyć - użył w kwasie soli

Rybka
Wyłowił Jaś z akwarium gupika. Bo się chował.
- Pewnie chciałbyś abym się nad tobą ulitował?
Biedna, zimna, oślizgła ryba...
Wpuścił z powrotem. - Niechaj pływa.
Lecz ogrzał wodę w akwarium - prądem zagotował.

Jeżyk
W parku po ścieżce Jasio gonił jeżyka.
- Dlaczego tak szybko przede mną umykasz?
Dognał – „przygwoździł”...
Młotkiem i gwoźdźmi...
Pod liśćmi tkwi ciałko jeżyka – umrzyka...

Raczek.
Nad rzeką drogę Jasiowi znienacka zagrodził rak.
- Głupi! Śliski, mokry i brzydki! Do tego chodzi wspak!
Nagłej rozkoszy dreszczyk..
Z kieszeni dobył kleszczy:
I już po chwili rakowi odnóży i szczypiec brak...
 
Wężyk
Usłyszał Jaś, że to źle jak się ma „węża w kieszeni”.
- A to gadzina zimna i zła! Nic jej nie odmieni!
Nocą, na skry ogniska
Soczek wprost z węża tryskał.
A duch gada z dymem odszedł... wprost do Krainy Cieni.

ZEMSTA ZWIERZĄTEK.
Zwierzątek duszyczki w zaświatach się spotkały.
W mig przeciwko sadyście spisek zawiązały.
Gdy spał, przychodziły
dotąd go dręczyły...
Aż w kaftanie skończył - z stuporem, oniemiały.

czwartek, 5 lutego 2015

Klawiaturowy Chochlik

Kiedyś termin dostałem krytyczny
Wysłać artykuł dość... tematyczny
Łyk mocnej kawy, „ruszenie” głowy...
Pomysł zaskoczył, koncept gotowy!

Do klawiatury więc siadam, mam zryw!
Ale plan popsuł mi wnet klawisz SHIFT.
Plącze wciąż pracę, szyk łamiąc mych zdań,
Duże wśród małych literki? To drań...

Szybka korekta, wnet ogarnąłem
Znów za pisanie ostro się wziąłem.
W ferworze walki nie patrzę na czas...
Wtem widzę... „przypadkiem” włączony CAPS.

Znów całe zdania poszły się paść!
Oj Panie Autor... Sprężaj się Waść!
Więc wysyp weny, zanika stron biel
I nieopatrznie CTRL–A i DEL...

No niech to szlag!! Już prawie mam zawał.
Bo czasu mniej a pracy wciąż nawał.
Ciężka to praca, wiem, że mam rację.
Piszę.. znajduję popsutą SPACJĘ ?!?

Wstrętny monotekst, normalnie w szoku.
Wstawiam więc przerwy w tekst, krok po kroku.
Stukam, zapełniam za szpaltą szpaltę,
Gdy stwierdzam znowu kłopoty z ALT-em

Gdzie są ogonki? Co do cholery?
Do świtu zostały godziny cztery...
Korekta... koniec! Czekam owacji.
Za dużo użyłem TAB-ulacji...
 
Opadam z sił. Kolejne poprawki.
Chyba znów wypić muszę litr kawki.
Świta... zmęczenie... lecz tekst gotowy!
Problem nareszcie chyba mam z głowy.

Nareszcie koniec. Jasna cholera!
Tryumfalnie wciskam palcem ENTER-a
Praca wysłana, ja na kolanach
Wtem email od szefa: „Proszę Pana,

Zmiana tematu. Termin – do jutra”.
Siadam na łóżku, patrzę do lustra...
Na odpoczynek wystawiam sam glejt...
Zasypiam z mantrą CTRL, ALT, DEL...




środa, 4 lutego 2015

Wyspy

W innym konkursie jaki zorganizowany był na stronie "Pamięć o Wisławie Szymborskiej" należało osadzić akcję na na wyspie. 
Jakiejkolwiek. 
Nazwa wyspy stanowić miała podstawę rymu w pierwszym wersie.

Prezentuję prace jakie napisałem na konkurs.


Piegowaty Mundek, przemierzając Yapen
wzdłuż i wszerz idąc, bez powodu „darł japę”.
Lud tam niby spokojny
lecz gotowy do wojny.
Co chwilę zaliczał z liścia prosto „w papę”.


Srogi Swen, Szwed, co zamieszkiwał Gotlandię
Wypłynął by podbić pobliską Finlandię
A że zapomniał kompasu...
ze wstydem i bez hałasu,
żeglował „na oko” - więc trafił na Danię.


Grek Midas pracując ciężko na Cyprze
przygrywał w knajpkach na swej małej cytrze.
a że szybkie miał palce
obserwował łamańce
pijanych „gierojów” - śmiejąc się chytrze.

Euzebiusz „pierdoła”, na Majorki plaży
Opalał się, czekał, aż „coś się wydarzy”.
Liczył, że dla ochłody
zje z jakąś panną lody.
No i nie doczekał, bo cały się usmażył.


Piękna Wiktoria na Wyspę Wiktorii
Udała się w długi rejs – na Pogorii.
W ramionach bosmana
Noc w noc aż do rana…
Szalała, krzyczała, w ciągłej euforii.


Szef kuchni - Tatar Agabaj - na Sumatrze
Zażądał – tatara! Więc kuchcik suma trze.
Szlag trafił Agabaja
Ściął szablą kuchcie jaja.
Teraz śpiewa chórki - falsetem w teatrze


Ruda Zdenka, urlop spędzając na Jawie
myślami błądziła we śnie i na jawie
marzyła o Bondzie
co jedzie na Hondzie
otwarła oczy - a to Honza na Jawie


Na wyspie bezludnej raz jurny Saszka
Ujrzał na piasku ślad stopy Piętaszka
zawiedziony - zawrócił.
I przez tydzień się smucił
”wolałbym aby był tam odcisk... ptaszka...”

poniedziałek, 2 lutego 2015

Dopływy Sanu i Sekwany

Prace napisane na konkurs tematyczny, jaki pojawił się na stronie "Pamięć o Wisławie Szymborskiej".

Podstawą limeryków było wstawienie w pierwszym wersie nazwy rzek San lub Sekwana lub dowolnego z ich dopływów. Rzeka stanowić miała podstawę rymu w pierwszym wersie.

Prezentuję prace jakie zgłosiłem na konkurs.


Dopływy Sanu


Kiedy Jurek się pluskał w Niedźwiedzim Potoku
Znienacka dość mocno zaswędziało go w kroku
Skąd podnieta miła taka?
Dał nurka – ujrzał szczupaka!
Oddalał się szybko za pomocą podskoków


Dzika Balbina wskakując z rozpędu do rzeki Solinki,
Na czubek bożonarodzeniowej nadziała się choinki
Na początku - zbladła
Wtem - mocniej usiadła
Okryta wodą bujała się z minką niewinnej dziewczynki


Jednooki nad brzegiem rzeczki Hoczewka,
Do nagiej kąpieli zachęcał... „Chodź! Ewka...”
Nie było głęboko,
Nacieszyć chciał oko ;-)
Wszystko na nic! Potarł - wypadła soczewka.


Wiera na wakacjach niedaleko Sanoczku,
Każdego młodziana zaczepiała - „Synoczku”
Ciałem kusiła
Wzrokiem mamiła
Lecz na zwabionych głośno wołała  „Ty Zboczku”


Pryszczaty nastolatek umył twarz swą w Radzie,
Polegał na „dobrego przyjaciela” radzie:
„Woda Żywa!
Pryszcze zmywa!”
A teraz ma: na twarzy, w kroku i na zadzie.


Chudy Romek jogging uprawiał wzdłuż Tyrawki
Biegał, skakał, sapał, kaszlał, że aż dostał czkawki.
Po godzinie czkania
Dość miał już biegania
Pomaszerował do lasu – zbierać purchawki.


Mały Henio znad Lubienia
Pytał Helę: - Lubisz Henia?
- Nie, kolego...
- A dlaczego?
- A bo z ciebie kawał lenia!


W remizie na zabawie niedaleko Stupnicy,
Józuś w tańcu Kasieńce majstrował przy spódnicy.
Co widząc chłopaki
Gotowi do draki,
Bez zębów Józusia zostawili na ulicy.


Kiedy zimą srogą zamarzła Olszanka,
Na rzece powstała taka śliska „szklanka”
że łyżew amatorzy
do popisów skorzy
Obijali łokcie, pupy i kolanka.


Usłyszał  flisak z brzegu „weź mnie!” płynąc po Osławie,
Zobaczył śliczne dziewczę. „Przecież jej tak nie zostawię”.
Już pierwszej nocy zgubiła wianek
W rozkoszy witała każdy ranek
zakochana po uszy w „obywatelskiej” postawie.


Dopływy Sekwany


Jean Pierre, lokalny głupek znad Yonny,
uwielbiał puszczać w niebo lampiony.
Że naturze tym szkodzi,
mówili starzy, młodzi...
Nie rozumiał bo był pomylony.


Pewne dziewczę nad rzeką Marną, 
Narzekało - "Dziurkę mam czarną..."
co ja pocznę, o nie!"
Lecz w całym regionie
była przez to dość – popularną


Dwaj Muszkieterowie kryjąc się w Sekwanie
Kąpiące się z Dworu podglądali panie
Pozostali z oddali
po cichu obstawiali
Któremu pierwszemu "oręż" sam powstanie